Prawdopobnie nigdy nie o tym słyszeliście. W 1994 roku w mieście Surat w Indiach
Mam dla Was fragment z książki "Katarzyna Wielka. Portret kobiety" Roberta K. Massie. Rzecz dzieje się w Moskwie, w czasie epidemii dżumy w latach 70. XVIII wieku:
"Narzucenie środków zapobiegawczych doprowadziło do zamieszek. Wielu przerażonych moskwian doszło do wniosku, że epidemię wywołali lekarze i ich medykamenty. Odmawiali przestrzegania zakazu gromadzenia się na placach i w kościołach, gdzie w nadziei na ochronę całowano rzekomo cudowne ikony. Gromadzono się wokół nich w poszukiwaniu ratunku i pocieszenia. Niczym magnes przyciągała ludzi słynna ikona Dziewicy z Bramy Warwarskiej, u której stóp każdego dnia kłębiły się tłumy chorych, Miejsce to stało się największym rozsadnikiem zarazy w mieście.Brzmi dziwnie znajomo prawda?
Lekarze wiedzieli, co się dzieje, jednak nie mieli odwagi interweniować. Arcybiskup Moskwy, ojciec Ambrozjusz - człowiek oświecony - zrozumiał, że lekarze są bezradni. Postanowił przeciwdziałać infekcjom, nie dopuszczając do tworzenia się zbiegowisk.
Ufając w swój autorytet kapłana, nakazał pod osłoną nocy usunąć Dziewicę Warwarską z miejskiej bramy i ukryć. Sądził, że gdy ludzie dowiedzą się, że to jego decyzja, rozejdą się do domów i rozsadnik zarazy zostanie zlikwidowany.
Zamiast tego jego decyzja podjęta w najlepszej wierze sprowokowała zamieszki. Ludzie wpadli we wściekłość. Ambrozjusz schronił się w klasztornej celi, jednak tłum wywlókł go z niej i rozerwał na strzępy."
Zrzucanie winy na medycynę, wiara we wręcz magiczne moce lecznice przedmiotów, zamieszki.
Coraz więcej głosów antyszczepionkowców i proepidemików, ludzi, którzy wątpią w istnienie pandemii, odmawiają noszenia maseczek i kpią z zachowywania czystości i dystansu społecznego.
Dlaczego ludzie wątpią w koronawirusa?
Obecny wirus jest bardzo niebezpieczny. Łatwo bagatelizować gorączkę czy utratę węchu i smaku, gdy słyszało się tylko o COVID w postaci lekkiej. Postać ciężka - problemy z oddychaniem, brak oddechu, męczący kaszel, konieczność podłączenia do respiratora są bagatelizowane.
Wiele osób zdaje się myśleć, że pandemia to nowoczesny wynalazek. Coś na miarę technologii nuklearnej czy elektrycznych samochodów. Skoro wirusa nie widać, to przecież go nie ma, prawda? Ale historia lubi się powtarzać i mówi: "Serio? Znowu to samo?" Bo oto, proszę państwa, ludzie przez wieki reagowali na zarazy w dokładnie ten sam sposób: ignorancja, zamieszki i magiczne rozwiązania.
Pamiętacie z historii może Moskwę w XVIII wieku? Tam dżuma rozprzestrzeniała się wśród tłumów całujących ikony religijne. Brzmi absurdalnie, prawda? A potem przyszła decyzja o ich usunięciu, która skończyła się... cóż, linczem na arcybiskupie. Historia wcale nie musiała się tak potoczyć, ale ludzie zawsze wiedzą lepiej, zwłaszcza jeśli chodzi o medycynę i zdrowie publiczne. Nic się nie zmieniło, a współczesne tłumy zastępują ikony teoriami spiskowymi o mikroczipach w szczepionkach i maseczkami z dziurkami na nos.
A może Surat w latach 90.? Tam brak higieny i edukacji wywołał wybuch plagi, która mogła być opanowana w zarodku, gdyby ludzie po prostu... myli ręce. Serio, taka prosta rzecz, a jednak zbyt skomplikowana dla wielu. Historia pokazuje nam, że ignorancja zawsze kończy się źle. Niestety, to lekcja, której ludzie najwyraźniej nie chcą odrobić.
Dziś nie mamy wymówki. Mamy internet, edukację i dostęp do wiarygodnych informacji. A jednak wielu wybiera ignorancję, śmiejąc się z dystansu społecznego i noszenia maseczek. Pytam więc: czy naprawdę tak trudno wyciągnąć wnioski z przeszłości? Noszenie maseczki, mycie rąk czy rezygnacja z imprezy to naprawdę niewielka cena za uniknięcie tego, co działo się w Moskwie czy Suracie. Ale cóż, historia ma tendencję do powtarzania się, a ludzie do powtarzania tych samych błędów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz