Znaleziona szafka "z wystawki" mogła trafić na gratowisko, ale podobały mi się w niej szyby. Nie wiedziałam, jak się za nią zabrać, bo nie mam ogrodu ani warsztatu, żeby móc spędzić jedno popołudnie i zrobione. W tym wypadku szafka-witrynka przeszła swoją metamorfozę częściami na balkonie.

Nie byłam pewna, ale stwierdziłam, że jak nie wyjdzie, to po prostu będzie to lekcja. Moim zdaniem wyszła i stała się bajkowym, pastelowym barkiem. Powiedzenie, że zaczynałam z lekkimi wątpliwościami, to jak nie powiedzieć nic, ale efekt końcowy totalnie mnie zauroczył. Dodam, że nie jest idealna – widać pociągnięcia pędzla i wałka (bo zmieniałam w trakcie pracy narzędzie).
Wcześniej obejrzałam sporo tutoriali na YT, a w ogóle ciekawostka – w okolicy lat 2015, może 2017, byłam fanką bloga Refreszing Pauli Adamskiej, zanim przeszła w coaching (nie moja bajka), ale robiła fajne metamorfozy mebli z PRL!
Nie mam profesjonalnego opisu kroków ani dobrej dokumentacji, raczej etapy, które mogą dać wam mniej więcej obraz całości.
Pamiętaj: całość procesu robimy w maseczce chroniącej płuca przed pyłem!


- Czyszczenie i przygotowanie: Zawsze dobrze oczyść i zmatow powierzchnię np. papierem ściernym. Użyłam drobnej gradacji papieru w formie kostki, dostępnej w sklepach budowlanych.
- Podkład: Primer to podstawa. Użyłam BIN Primer – ma słaby zapach, szybko schnie (ok. 30 minut, chociaż ja czekałam godzinę).
- Malowanie: Wybrałam farbę Fusion Mineral w odcieniu Carriage House. Jest łatwa w użyciu i trwała.
- Detale: Tylną ścianę ozdobiłam tapetą z sąsiedzkiej grupy. Barek dostał nowe uchwyty (z TK Maxx) i nóżki, które wcześniej wymieniłam z innej szafki.

Według was, warto było?
Wow, cudnie się prezentuje. Jestem pod wielkim wrażeniem!
OdpowiedzUsuńPodziwiam Twoje zdolności :)
OdpowiedzUsuń