Czasem łapię się na tym, że patrzę dłużej niż powinnam na witryny jubilerskie. To trochę jak oglądanie filmów o księżniczkach – niby wiem, że życie nie wygląda tak jak w bajce, ale nie mogę się powstrzymać, żeby nie wyobrażać sobie, jak taki pierścionek błyszczałby na mojej dłoni. Mam 25 lat i choć nie lubię się do tego głośno przyznawać, to od kilku miesięcy w mojej głowie coraz częściej pojawia się jedno pytanie: kiedy on w końcu zdecyduje się na ten krok?
Nie chodzi o sam pierścionek. Chodzi o symbol, o gest, o to uczucie, które wierzę potrafi zmienić zwykły dzień w najważniejszy moment i wyjątkową historię wartą zapamiętania. Ale, jeśli już miałabym wybierać, to wiem jedno: wcale nie musi to być diament.
Od jakiegoś czasu marzę o szafirze.
Miłość zaklęta w kolorze
Mówią, że szafiry są kamieniami ludzi odważnych i wiernych. To one mają symbolizować lojalność, czystość intencji i trwałość uczucia. I może dlatego tak bardzo mnie przyciągają. Ich kolor – od głębokiego granatu, przez kobalt, aż po tajemnicze, zielonkawe odcienie – przypomina mi morze. A morze kocham tak samo jak jego – nieprzewidywalne, ale nieodmiennie piękne.
Gdy czytam historie o szafirach, odkrywam, że to kamienie o wielu twarzach. Mają swoje sekrety, a ich pochodzenie potrafi być tak różnorodne, jak opowieści o miejscach, z których przychodzą.
Australia kraina nieoczywistego piękna
Zaczęłam od Australii, bo to właśnie stamtąd pochodzi wiele szafirów, które na pierwszy rzut oka wyglądają… inaczej. Bywają dwukolorowe, łączą w sobie niebieski i zielony, czasem nawet mają złote refleksy. Nazywa się je parti-color.
Nie każdemu się podobają. Najpiękniejsze australijskie szafiry są niepodgrzewane, zachowują swój naturalny kolor i czystość, i właśnie one osiągają zawrotne ceny nawet kilka tysięcy dolarów za karat. To tak, jakby każdy maleńki kryształ nosił w sobie kawałek tajemnicy całego kontynentu.
Wyobrażam sobie pierścionek z takim kamieniem. Mógłby być trochę jak ja nieoczywisty, pełen sprzeczności, a jednak wyjątkowy.
Zambia serce Afryki bijące w błękicie
Potem trafiłam na historię Zambii. Afryka zawsze kojarzyła mi się z gorącym powietrzem, czerwonym piaskiem i zielonymi sawannami. A jednak w jej sercu kryją się chłodne błękity szafirów.
Zambijskie kamienie są piękne, choć często muszą przejść przez ogień – dosłownie. Większość z nich poddaje się obróbce cieplnej, by wydobyć głębię koloru. Mimo to potrafią zachwycać. Mają w sobie coś szlachetnego, jakby natura sama chciała im nadać idealny odcień.
Czy są tak drogie jak australijskie? Zwykle nie. Ale może właśnie w tym jest ich urok – są piękne, a przy tym trochę bardziej dostępne. Może taki szafir mógłby być metaforą prawdziwej miłości? Nie zawsze perfekcyjnej, czasem wymagającej „obróbki”, kompromisów, ale w efekcie silnej i pełnej blasku.
Kolumbia niespodzianka zza oceanu
Kiedy myślę o Kolumbii, widzę w wyobraźni szmaragdy. To one rozsławiły ten kraj na cały świat. Ale podobno zdarzają się też szafiry. Rzadkie, mało znane, trochę jak egzotyczny sekret ukryty w zielonym świecie dżungli.
Nie mają takiego prestiżu jak australijskie czy cejlońskie, ale może właśnie dlatego są ciekawe. To trochę jak spotkać kogoś niezwykłego w miejscu, w którym wcale się tego nie spodziewasz. Szafir z Kolumbii byłby więc kamieniem dla romantyczki, która lubi niespodzianki i wierzy, że piękno można znaleźć tam, gdzie inni go nie szukają.
Szafir czy diament?
Kiedy patrzę na katalogi jubilerskie, mam wrażenie, że cały świat oszalał na punkcie diamentów. A ja? Ja wolę niebieski blask, w którym można utonąć jak w oceanie.
Diament jest twardy, perfekcyjny, zimny. Szafir ma w sobie historię, barwę, charakter. Może nie każdy by go wybrał, ale dla mnie byłby symbolem tego, że nasze uczucie jest niepowtarzalne, inne niż wszystkie.
Czekając na ten moment
Śmieję się z siebie, gdy łapię się na tym, że przeglądam zdjęcia pierścionków i wyobrażam sobie, który kamień pasowałby mi najlepiej. Ale chyba każda dziewczyna ma w sobie trochę tej romantycznej naiwności – tego pragnienia, by ktoś powiedział: to ty jesteś moim jedynym wyborem, na zawsze.
I może to właśnie szafir najlepiej opowie tę historię.
Bo szafir to nie tylko kamień. To opowieść o podróży przez świat: od australijskich równin, przez afrykańskie kopalnie, aż po egzotyczne zakątki Kolumbii. To symbol tego, że piękno ma wiele twarzy, tak jak miłość – czasem oczywista, czasem wymagająca cierpliwości, czasem ukryta tam, gdzie nikt się jej nie spodziewa.
A ja?
Wciąż czekam.
Może pewnego dnia, gdy podniesie wieczorem kieliszek wina i spojrzy na mnie tym swoim rozbrajającym uśmiechem, nagle wyciągnie małe pudełeczko.
A w nim nie będzie diamentu, ale szafir kamień o niejednym obliczu.
Kamień, który powie wszystko, zanim zdążę odpowiedzieć - TAK.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz