List gończy za Polką. Dorota Kaźmierska i jej historia.


Zazwyczaj o reprezentacji Polski w różnych zestawieniach mówimy z dumą. Tutaj jest inaczej.

Polka, Dorota Kaźmierska, pojawiła się na liście najgroźniejszych przestępców Europy, udostępnionej przez Europol. W ramach kampanii przestępstwa nie mają płci, można poznać 21 sylwetek najgroźniejszych (głównie) przestępczyń kontynentu, pozostających na wolności.

Dorota Kaźmierska, Bydgoszcz

Historia w skrócie, którą bez trudu znajdziecie w mediach:

W 2008 roku Dorota Kaźmierska z Bydgoszczy zastrzeliła swojego męża w dniu swoich 33 urodzin. Za zabójstwo otrzymała karę 25-lat więzienia. W 2013 roku ze względu na zły stan zdrowia syna (leczona depresja), wyszła na roczną przerwę (syn miał ukończyć 18 rok życia), po której miała wrócić do zakładu karnego, ale zniknęła. Poszukiwana jest listem gończym, a bydgoska policja wyznaczyła nagrodę w wysokości 10 tys. zł za pomoc w jej schwytaniu.

Polka wśród ludzi oskarżonych o defraudacje, morderstwa ze szczególnym okrucieństwem, zmuszanie do prostytucji handel narkotykami i handel ludźmi, wygląda groźnie.

Tylko czy trafiła na tę listę słusznie? 

Historia mnie wciągnęła. Zainteresowała na tyle, że zaczęłam przeczesywać Internet i szukać archiwalne wydania gazet.

Jakim trzeba być człowiekiem, by w dniu swoich urodzin, z zimną zabić męża, który wrócił z pracy? Nic dziwnego, że sąd skazał ją na 25-lat więzienia. Tylko dlaczego po 5 latach zdecydowano się wypuścić ją na rok wolności, by mogła zniknąć?

W mediach sprawa jest ostro komentowana. Początek romantyczny on – 13-lat starszy, dobrze sytuowany biznesmen z Bydgoszczy, ona – barmanka, matka z dzieckiem, dla której się rozwiódł. Mieli wspólnego syna.

Z jednej strony zamordowany, był przedsiębiorcą, dobrze sytuowanym człowiekiem. Sprawa komentowana przez jako morderstwo dla pieniędzy. Z drugiej strony głosy, że kobieta była ofiarą agresji.

Ofiara przemocy domowej

O Dorocie Kazimierskiej można znaleźć pierwszą niepozorną wzmiankę z 2004 roku. Kobieta, która uciekła od męża do hostelu „Medaru” dla ofiar przemocy domowej.

Mąż kobiety przyjeżdża odebrać syna, grożąc, że kobieta, albo wróci do domu, albo dziecka nigdy więcej nie zobaczy. Pojawia się psycholog mediator. Sprawa w mediach zostaje zakończona szczęśliwie, małżonkowie się godzą. Mężczyzna obiecuje być bardziej wyrozumiały, mówi, że żona przechodzi "ciężkie dni".

Okazuje się jednak, że wzmianek jest znacznie więcej.

Policja w ciągu czterech lat przed zbrodnią odnotowała kilka interwencji dotyczących przemocy domowej. Stróżów prawa wzywała pani Dorota. Przedstawiała się jako ofiara. Jak można przeczytać w bydgoskiej prasie, która opisywała ten rodzinny dramat – wielokrotnie: małżonek budził dzieci, obrażał partnerkę, dochodziło też do rękoczynów. Coraz częściej bywała u nich policja. Jednak z tych interwencji nic nie wynikało. Dorota Kaźmierska nigdy nie mogła udowodnić żadnej przemocy fizycznej.

Brak śladów przemocy fizycznej nie wykluczał innych form przemocy. W tamtym czasie psycholog z „Medaru” zdiagnozował Dorotę Kaźmierską jako ofiarę domowej przemocy i gdy cztery lata później zastrzeliła męża, przekazał tę opinię sądowi.

Z tego samego roku pojawia się też wzmianka o wyprowadzce kobiety do matki i wystąpieniu o rozwód, co sprowadza na nią kolejne problemy. Mąż nie pozwala kobiecie na widzenia z synem, dopóki nie cofnie pozwu oraz oskarżenia o przemoc. Kobieta wraca do domu.

Próba odejścia Doroty od męża kończy się fiaskiem, bo Leszek straszy kobietę odebraniem opieki nad synkiem. O córkę walczyć nie będzie, bo nie jest jej biologicznym ojcem. 
Dorota już wie, że w tym starciu nie ma większych szans, bo kiedy na jej prośbę szkolny pedagog wystawia (na potrzeby sądu) opinię o synku, Leszek grozi gminie Bydgoszcz procesem i szkoła go... przeprasza.


Następnie Dorota wycofuje oskarżenia wobec męża o fizyczne i psychiczne znęcanie się nad rodziną.

Dorocie sądownie nie udało się odzyskać syna, więc wróciła do domu. Zamieszkali znowu razem. Wycofała skargi i pozwy. Latem 2005 roku mieszkali już razem w Osowej Górze. Rozbudowali i wyremontowali dom.

Wiadomo, że studiowała zarządzanie gastronomią na WSG i zajmowała się domem.

Mężczyzna rzadko bywa w domu. Prowadzi biznes, a czas wolny spędza w towarzystwie harleyowców.
Ostatnia impreza w tym gronie przelewa czarę goryczy. Dorota dzwoni do męża, a ten nie odbiera telefonu. Pyta go o powód i słyszy, że brał udział w erotycznym show i w momencie, gdy do niego dzwoniła, rozbierały go striptizerki. „Potraktował mnie jak szmatę do podłogi” - zwierzyła się kolegom z uczelni. Była od nich starsza. „Matkowała nam, była naszym powiernikiem, a w końcu sama się przed nami otworzyła” - zeznawali w prokuraturze.
Postawiła mu ultimatum, że musi zerwać kontakty z kumplami z klubu.
Krótko przed dramatem, który rozegrał się w tym domu, mąż podobno uderzył Dorotę w twarz. Uciekła z domu i przez dwa dni mieszkała w hotelu w Toruniu. Kiedy Dorota wycofała wszystkie sprawy z sądu przeciw Leszkowi, stała się dla bliskich niewiarygodna. Córka twierdziła, że matka ostatnie dwa dni przed dramatem spędziła w łazience i bała się z niej wyjść. Leszek K. trzymał w domu w sejfie broń. Klucz ukrywał przed rodziną.

„Mówiła mi, że pękła w środku, że nie może sobie poradzić z emocjami” - wspominał jeden ze studentów. Twierdził, że tydzień przed zastrzeleniem męża wyglądała na załamaną i wspominała o samobójstwie.
W piwnicy mieszkania kobiety znaleziono list.

„Leszku! Dziś są moje 33 urodziny. Zmarnowałeś mi życie, masz mnie za nic, za d... , której możesz używać, bo tak chcesz; za gosposię, za sprzątaczkę. Jesteś chory psychicznie. Dziękuję za zmarnowane życie.
PS Zabiłam się przez ciebie, nie potrafisz być człowiekiem, jesteś zwierzęciem. Baw się dobrze na harleyu ze Śnieżką i innymi. Mam nadzieję, że dzieci nie zostaną z tobą, bo byś je wykończył. Całe życie mnie krzywdziłeś, wciąż płakałam, cierpiałam. Błagałam, czekałam. KONIEC.”

Zabiła męża 29 stycznia 2008 r. w dniu swoich urodzin. Wrócił późno wieczorem, przed północą, nie złożył jej życzeń. Położył się na kanapie, włączył telewizor, wyjął butelkę wina.

Historia w relacji 15-letniej córki. Obudził ją huk wystrzału. Zbiegła do salonu i zobaczyła martwego na kanapie ojca. Poszła dalej za światłem na korytarzu, aż do zejścia do piwnicy, gdzie zobaczyła matkę z pistoletem w ręce. Płakała i rozmawiała przez telefon z babcią: „Zabiłam go mamo! Przyjedź! Chciałam ze sobą skończyć... Nie mogłam...”.

Gdy na miejscu pojawiła się policja Dorota Kazimierska zeznała, że jest w szoku, nie wie jak doszło do zabójstwa. Tą wersję podtrzymywała do końca procesu.

Planowana zbrodnia?

Kobieta miała zamordować męża dla pieniędzy. Po jego śmierci, zanim została skazana zrzekła się spadku po mężu na rzecz dzieci, przez co stały się jedynymi spadkobiercami majątku rodzica. Ma to za złe rodzina zmordowanego, która liczyła, że matka mężczyzny wystąpi o uznanie morderczyni jej syna za niegodną dziedziczenia majątku.

Co więcej, przed morderstwem kobieta uczęszczała na strzelnicę. Sąd orzekł winę bez okoliczności łagodzących, orzekając, że zabiła z premedytacją. O samym procesie wiadomo bardzo niewiele, gdyż akta są utajnione. Wiadomo, że sąd uznał kobietę, za skrajnie zdemoralizowaną.
Tego stanowiska nie podziela fundacja Lex Nostra.

Maciej Lisowski: – Wielokrotnie zgłaszała na policję sprawy znęcania się nad nią, ale odbijała się od ściany. To nie było tak, że to była osoba zupełnie bierna.


Sędzia uznała, że pani Dorota była skrajnie zdemoralizowana, co było totalną bzdurą. Z ofiary wieloletniego znęcania zrobiono zdemoralizowanego mordercę i skazano na 25 lat więzienia. Ta sprawa była bardzo rażąca. Wyrok był skrajnie drastyczny, absurdalny. I na pewno nie powinien zapaść. Bo nawet, jeśli ona zastrzeliła męża, to na pewno nie zrobiła tego z premedytacją. Istnieje duże prawdopodobieństwo, że tam miała miejsce szamotanina i do tragedii doszło przypadkiem, o czym chociażby świadczą duże ilości śladów prochu na ubraniu zastrzelonego. Nikogo nie powinno się za to skazywać na 25 lat więzienia.
Fundacja Lex Nostra trafiła na sprawę Doroty Kazimierskiej, gdy wyrok był już prawomocny, jednak starali się o ułaskawienie u prezydenta. Bronisław Komorowski odmówił. Ale materiały zebrane przez fundacje są dostępne:



Czy sąd mógł się aż tak pomylić? Czy ktoś wpłyną na decyzję sądu?
A może Dorota Kaźmierska jest wybitną aktorką?

Fragmenty za:
Ekspress Bydgoski - Grażyna Ostropolska
Angora: 2015-12-06
natemat.pl

5 komentarzy:

  1. O rany, ale historia! I w sumie nie wiadomo...
    pozdrawiam serdecznie znad filiżanki kawy :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jestem pod wrażeniem. Bardzo ciekawie napisane.

    OdpowiedzUsuń
  3. O takich jak ona świadczą czyny a nie to co mówią. Sam z taką straciłem ponad 20 lat życia. Są dowodem na to ,że wychowywanie bez ojca dzieci wypacza charakter.
    Na szczęście doświadczona Pani sędzia nie dała się oszukać. Poszukajcie wypowiedzi drugiej strony.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie zesraj się; "Z ofiary wieloletniego znęcania zrobiono zdemoralizowanego mordercę i skazano na 25 lat więzienia. Ta sprawa była bardzo rażąca. Wyrok był skrajnie drastyczny, absurdalny. I na pewno nie powinien zapaść. Bo nawet, jeśli ona zastrzeliła męża, to na pewno nie zrobiła tego z premedytacją."
      czego nie zrozumiałes?

      Usuń
    2. przytaczam fragmenty publikacji z czasów wyroku

      Usuń

Adbox