Biesiadujemy, by zatrzymać chwilę rodzinnych wspomnień

 


Moje rodzinne spotkania wyglądają jak te z Instagrama. 

Jedziemy na drugi koniec świata. Do malowniczej miejscowości, z białymi domkami rozrzuconymi między zielonymi polami, pstrokatymi łąkami, pod błękitnym niebem, gdzie żart leje się z nieba. Ale nie szkodzi, bo pośród rozłożystych drzew - jabłoni, gruszy, orzechów włoskich znajduje się mały i większy domek, dawne domy moich pradziadków. Co prawda w ich czasie to był dom plus chlewik i murowany kurnik, dzisiaj kuchnia letnia i domek całoroczny.

Spotyka się rodzina. Zjeżdżają siostry babci, ciotki, ich dzieci i wnuki. 

Jest już ekipa męska przy murowanym grillu rozpala ogień, dosypuje węgla i dokłada drewienka. Dyskutują z napojami w rękach, kierowcy, więc kulturalnie bez alkoholowo. Może jeden czy dwóch szczęśliwców mogą się nie chwaląc popijać w gorący dzień zimne piwo, reszta soczki, napoje gazowane i kompot. 

Ten kompot to nie byle co. Prawdziwy aromatyczny, z tegorocznych truskawek i naszej polskiej aronii, co prawda zeszłorocznej mrożonej. Babcia kompot rozlewa do wielkich dzbanów i zanosi, bo znika w kilka minut. Ogórki małosolne wykłada - idealne, wczoraj włożone, dzisiaj ciut ciut solone, perfekcyjnie zrobione. Tu kroi, tam ciasta dogląda, ale resztą się nie przejmuje, nie jest sama.

Jeden z młodszych synów, cioci Wiesi, tej od wujka Jurka, wiesz, pamiętasz, pracował w restauracji. Tak to on tak wyrósł, nie wiele starszy od Ciebie dzisiejsze mięsa wybierał i marynował.

Jeśli chodzi o chleb nacierany czosnkiem, to wszystkie dzieci, te takie poniżej 14 lat dostały za zadanie chleb przygotować. Tłuszcz z czosnkiem i szczypiorkiem drobno posiekanym ukręcone, łyżeczki, silikonowe pędzelki i stosy bochenków. Jak się siądzie to będziemy jeść, to świeży chrupki chleb z grilla każdy chwyci.

Dalej na powietrzu sekcja wege. Ja i kuzynki nabijamy warzywa na szaszłyki. Myślicie, że możemy tylko dla siebie? Jak będą zrobione to każdy chętnie weźmie, a kiełbaski roślinne przygotowane już czekają na srebrnych tackach na swoją kolej grillową. Sery pleśniowe w liczbie 10 już w sreberka zapakowane. Niepozorne, ale o nich babcia pamiętała wcześniej, Wyciągnęła zamrożoną żurawinę parę godzin wcześniej, część dosypała do serów, a część świeżo z cukrem zrobiła, na żurawinowy dżem do serów.

Z kuchni letniej wynoszą półmiski wędlin i serów, sałatki warstwowe różnego typu wychodzą, chociaż królowa polskiej biesiady letniej - sałatka grecka będzie schodziła kilogramami i zbierać będzie pochwały prawie równe do sosu czosnkowego cioci Ireny i sosu tzatzyki jej męża.

Ciocia Agata z własną nalewką zawsze przyjeżdża. Całą zimę robiła butelki, które teraz postawi na stole. Co z tego, że za gorąco na alkohol - czego się nie wypije rozda rodzinie. Nie marudźcie! Kolejne najszybciej za rok zobaczycie!

Słońce się obniża, wreszcie powiewa delikatny wiaterek. Odpalamy grill, wszyscy siadają i wszyscy jedzą. Cieszą się chwilą, czasem. Z roku na rok biesiad coraz mniej. Prowodyrami tych spotkań jest starszyzna, a z roku na roku ich coraz mniej. 


Zabraknie babć, babci sióstr, cioć i wujków, zabraknie biesiad.

"Nas" młodych coraz mniej, coraz mniej dzieci i coraz bardziej w Polsce rozsypani.
Nie ma komu gościć, nie ma już takich domów i takich biesiad.

3 komentarze:

  1. Jakie miłe są takie spotkania, uwielbiam je, chociaż i u nas coraz mniej... Pozazdrościć :)

    OdpowiedzUsuń
  2. ale super sprawa tak się zebrać z rodziną

    OdpowiedzUsuń
  3. Jakie cudowne rodzinne spotkanie :) takie chwile są bezcenne :) pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń

Adbox