Ślub z marzeń... czyich?

Biała suknia, brokat, discopolo i tony zmarnowanych pieniędzy. Tak w Polsce wyglądają marzenia o idealnym weselu. Myślicie, że każdym?

Dlaczego tak wiele z nas chce tego wielkiego, dramatycznego ślubu? Czy to zależy od płci? Czy odpowiedź leży w dziecięcych opowieściach o książętach i księżniczkach? Czy jest to pokaz bogactwa i wartości? A może jedna z wielu bolączek społeczeństwa konsumpcyjnego?

Nie znoszę stereotypowego ślubu wystawnego, pełnego rubasznych śmiechów i zupełnie obcych nam ludzi, bo jak inaczej nazwać rodzinę zaproszoną przez naszych rodziców i dziadków, a której właściwie 2/3 gości widzi się pierwszy raz w życiu? Wesele na 150, 200 osób "wszyscy z rodziny". 

Zaczęłam się temu przyglądać: czy naprawdę marzymy o ślubach na sali, zespole, wodzireju i konkursie pijanych wujków na parkiecie?

Pamiętam taką sytuację na weselu mojej kumpeli. Na pytanie kim jest kobieta, z którą rozmawiałam, kumpela odpowiedziała, że pewnie ktoś od jej męża. Gdy przyszedł jej mąż zapytać jak się bawimy, zapytałam go, czy może przypomnieć mi imię wcześniej spotkanej osoby, nie wiem, pewnie kuzynka żony. Listę gości układali oczywiście rodzice państwa młodych, bo przecież i tak to oni płacili za wesele. Jest to zupełnie normalna praktyka, o co ja się w ogóle mogłabym czepiać?
Dla wielu par nie ma to przecież znaczenia, przecież to "nasz ślub", więc zostają przy wersji, że przecież dzielą się radością z wieloma osobami, jednak cała sytuacja wygląda przekomicznie.

Ślub z nie tej bajki

Obserwuję teraz przygotowania weselne mojej dobrej koleżanki - nazwijmy ją Kasia.

Z Kasią znamy się od liceum. Zawsze była indywidualistką, wolnym ptakiem, romantyczką i alternatywką, gdy to słowo nie istniało. Była wniebowzięta, gdy jej narzeczony się oświadczył. Zrobił to idealnie - nad morzem, na spacerze przewracając ją na piasek wykorzystując trik: "ojej coś twardego w piasku czujesz, a co to?"

To będzie wymarzony ślub, choćby mieli brać go za miesiąc, najlepiej na tej samej plaży, trochę dziki, ale gorący. Prosta biała sukienka, szum morza jako orkiestra, najbliżsi przyjaciele jako świadkowie, ognisko na plaży zamiast wesela. Tylko, że tak się nie potoczyło.

Ślub na plaży zmienił się w może jednak nie powinniśmy tego robić naszym rodzicom. Sukienka zmieniła się w "babcia nie po to tyle czekała, by cię w jakimś prześcieradle oglądać", a wesele przy ognisku "przecież nie będziecie się zachowywać jak jacyś hipisi".

Wasz ślub, wasze zasady

Nie będzie waszych zasad, jeśli bierzecie ślub bo tak wypada. Chociaż on się oświadczył, to tak naprawdę ta obietnica wam wystarczy, ślub to nie potrzebna formalność i wydatki, a na co one komu. Potrzebne rodzinie, która wierci dziurę w brzuchu co tak długo...

Nie będzie waszych zasad, jeśli was na niego nie stać. Jak w starym powiedzeniu "zastaw się a postaw się", chcąc pokazać na co was stać idziecie na kompromisy, w końcu to nie wy zapłacicie za orkiestrę, nie wy zapłacicie za salę, za jedzenie też nie zapłacicie. Ślub sponsorowany przez rodziców z listą realizacji ich marzeń o idealnym ślubie ich dzieci.
Śluby z bajki zostały zastąpione przez ślub gwiazd i śluby z Instagrama, śluby z wielką listą gości, fontanną z czekolady i transmisją na instastories. Wzorem ślubów królewskich, wszystkiego ma być dużo, dobrze wyglądać na zdjęciach. Jednak nadal to ślub pozorowany dla innych nie dla samych zainteresowanych czyli państwa młodych.

Ślub miejscem na reklamę

Jednocześnie Influencerzy naprawdę zmieniają branżę ślubną, pokazując coś poza katalogiem, dla firm to świetna reklama. Od idealnych ustawień stołu po artystyczne zdjęcia, niby „nieostre”, „prawdziwe” zdjęcia, a jednak w ultra-HD. Poprzeczka została ustawiona bardzo wysoko dla przeciętnej pary. Łatwo jest „szaleć się” ze ślubem, gdy ślub jest sponsorowany, zostaje kolejnym Influencerskim miejscem na product placement, a budżet przestaje być problemem. Celem jest wzbudzić zazdrość i pragnienie produktu/usługi.


Wesela są obecnie ogromnym sprawdzeniem charakteru. Przeciąganiu liny w spełnianiu życzeń dla siebie czy jednak dla rodziny. Walczcie!

Ostatecznie wesele jest po to by świętować, bo chcemy by w naszej bajce nastąpiło "i żyli długo i szczęśliwie", świętujemy początek czegoś nowego. Myślę, że nie powinniśmy pozwolić, aby dzień sprawił, że stracimy z oczu to, co jest naprawdę ważne - małżeństwo.

1 komentarz:

  1. ja musze przyznać, ze mój ślub był idealny oczywiście dla mnie ;) było tak jak chciałam i jak ktoś chciał mi coś zasugerować albo wymusić na mnie to od razu z mężem się nie zgadzaliśmy ;) i głównie to sprawiło, że było to najlepsze wesela na jakimś byliśmy bawiliśmy się świetnie, jedliśmy, piliśmy i gadaliśmy z ludźmi :D nie było przypadkowych osób, bo ja też powiedział, że nie zapraszamy ludzi których nie znamy ;) na szczęście miałam swoich rodziców za mną cały czas i się udało ;) było cudownie ;D

    OdpowiedzUsuń

Adbox