Dlaczego nie warto jechać nad Słoneczny Brzeg w Bułgarii? – 10 razy NIE

Trafiłam kiedyś na taki wpis, chociaż sama się z nim zgadzam co do samego Słonecznego Brzegu, to moje doświadczenie w Bułgarii jest zupełnie inne. Dlatego mimo wszystko warto dać różnorodne spojrzenie. Do każdego punktu dodam moją moją polemikę, gdyż dla mnie Riwera Bułgarska jest bardzo fajnym kierunkiem wczasowowym (ale faktycznie nie zatrzymywałabym się w samym Słonecznym Brzegu) 


Czy nie warto jechać do Słonecznego Brzegu w Bułgarii?

Przemyślmy też ciemne strony.

Wybrzeże Bułgarii nie jest dla wszystkich. Na początku, przed wyjazdem trzeba odpowiedzieć sobie na pytanie, po co chcemy tam jechać – balować do białego rana, czy jednak coś zobaczyć – nie tylko piasek i wodę. Sprawdź, czy Słoneczny Brzeg to będzie dobry pomysł na wakacyjny wyjazd.


1. Ciągłe imprezy

Jeśli mamy już cel i jest nim balowanie do białego rana, to Słoneczny Brzeg Wam się spodoba. W sezonie przybrzeżny deptak to jedna wielka dyskoteka, spacerując wieczorami albo będziemy milczeć, albo krzyczeć do osoby z którą chcemy porozmawiać.


Moim okiem: Większość hoteli znajduje się jednak na tyle daleko od brzegu, że nie musimy się martwić hałasem nocnego życia Słonecznego Brzegu docierającym do naszych okien. 

Słoneczny Brzeg nazywany jest Las Vegas Wschodu. 
- określenie jest oczywiście żartem, ale jest w tym ziarno prawdy. 

W samym Słonecznym Brzegu mogę bezpiecznie polecić hotel Lion odsunięty od plaży na odległość 400m i 1km od centrum. Słoneczny Brzeg jest miejscowością słynną z nocnego życia. Ja tego nie chciałam, więc obecnie jestem zachwycona znajdującym się przy samej plaży kompleksem Garden Of Eden w miejscowości Święty Włas. 


2. A zwiedzać… nie ma co

Chyba największy problem. Wybrzeże Bułgarii to typowy wakacyjny kurort. Jedynym miejscem godnym zobaczenia jest Nessebar, no i może Sweti Włas. A poza tym, nad samym Słonecznym Brzegiem możemy kupić bilet wstępu jedynie do aquaparku. Ogólnie patrząc na plan zwiedzania będzie on wyglądał tak: hotel – plaża – hotel.


Moim okiem: Tutaj się nie zgadzam, chociaż sama nie jestem fanką wakacji z maratonem zwiedzania to Nessebar nie jest jedyną atrakcją (chociaż tą najbardziej znaną). Oczywiście w odległości, godzinnych spacerów nie ma co liczyć na wielkie zwiedzanie, ale mamy dostęp do autobusu i możliwość skorzystania z wycieczek autokarowych czy wynajmu auta. Możemy odwiedzić Sozopol z bogatymi ruinami i historią, autobusem dojedziemy do miasta Warna (lepiej jednak wziąć wycieczkę autokarową z przewodnikiem), gdzie polskim akcentem jest muzeum bitwy pod Warną i mauzoleum Władysława Warneńczyka, wziąć udział w tradycyjnym wieczorze Bułgarski (polecam mój wpis z relacją). W Słonecznym Brzegu znajdziemy diabelskie koło, lunaparki dla dzieci w różnym wieku (tu trzeba policzyć spokojnie po 5-10lv na atrakcje) i wspomniany aquapark. Jak na wyjazd 7 dni, to wydaje mi się dość atrakcji, bo finalnie przyjeżdżam leżeć, czytać książkę, oddychać nadmorskim powietrzem 🤔 Polecam wstać chociaż raz na wschód słońca! 


3. Miasto jak w PRLu

Wybrzeże oczywiście jest dostosowane do europejskich standardów. Ale ja lubię się włóczyć w różne zakamarki i… dotarłam do dalszej części miasteczka, tam gdzie mieszkają tubylcy. Brud, smród, bieda i ubóstwo. Nie żyłam za komuny, ale właśnie tak sobie to wyobrażam.


Moim okiem: Bułgaria jest niebogatym krajem i wyjście poza miasto da nam realne spojrzenie na ten kraj. Miasta i wsie wyglądają jak polska lat 90. i bardzo kontrastują z różnorodnie zabudowanym wybrzeżem - znajdziemy tu zwykle bloki, hotele o prostej formie, pastelowe pensjonaty i piękne wille, hotele wyglądające jak pałace. Główna cześć miasteczka to kolorowy jarmark znany i znad polskiego morza. 


Wyjeżdżając poza teren idąc np. pieszo poza Słoneczny Brzeg zobaczymy dużo pustostanów, praktycznie puste bloki mieszkalne (to problem w dużej części europejskich turystów, którzy za grosze kupują sobie mieszkania w Słonecznym Brzegu, by korzystać z nich dwa razy do roku, cena kawalerki w starszym budownictwie to kwota 50tys lv) i nieużytki, na których widać dzikie wysypiska śmieci. Jadąc drogą do Warny na pewno zwrócie uwagę na tereny wyglądające jak dawne PGR, ale opuszczone i zamknięte oraz samotne psy błąkające się po polach. Psy i koty zresztą przychodzą często do restauracji i pięknie proszą o jedzenie, nastawiając się do głaskania. Jeśli ma się oczy szeroko otwarte to serce pęka. 

Wybrzeże musi zarobić w 4-5 miesięcy tyle by się utrzymać całą resztę roku. Jedząc w mniejszych rybnych restauracjach zobaczycie pracujące całe rodziny od nastolatków na zmywaku po seniorów zamiatajacych podłogę - restauracje, atrakcje i pensjonaty to często wielopokoleniowe rodzinne biznesy. 


4. Polscy Janusze są wszędzie

Bułgaria jest dość tania jeśli chodzi o zagraniczne wakacje. Hotele są nawet tańsze od polskiego wybrzeża, dlatego jest tutaj dużo polskich Januszy, których niestety zobaczymy gołym okiem. Czasami za granicą robimy sobie złą reklamę, to jest właśnie takie miejsce, gdzie raczej nas nie szanują, uważają za typowe, targujące się cebule. Szanowani są Rosjanie z grubymi portfelami. Choć kultura samych Bułgarów również pozostawia wiele do życzenia.


Moim okiem: Nie odczułam nigdy, by Bułgarzy nieszanowali Polaków, wręcz przeciwnie w turystycznych miejscach witano nas "Polska? A dzień dobry! Miłego dnia! Widać Polska piękne Panie!" 
1/3 turystów to Polacy także na pewno spotkacie przynajmniej jednego polskiego Janusza, który będzie próbował targować się z 4 na 3 lv, ale ogólnie uważam, że raczej spotykaliśmy fajnych Polaków :D 
Co do cen, w Nessebarze jest sporo fajnych winiarni, gdzie sprzedawcy mówią po polsku przynajmniej trochę, ale jeśli chcecie kupić rakije na prezent, dużo taniej będzie w Lidlu czy Aldo, a wybór jest spory. Ja kupiłam 200ml trockiej rakiji za 20lv, po czym w Lidlu ta sama rakija w wersji 0.5litra była za 18lv. Moja januszowa oszczędność trochę zabolała. 

5. Nieempatyczny lud

No niestety, na Polaków Bułgarzy reagują mało entuzjastycznie. Raczej są oschli, czasami zdarzały się przypadki, że byli bezczelni. Nie wiem, czy sami spowodowaliśmy, że mają o nas takie zdanie, czy jednak po prostu mają taki sposób bycia. Mi dodatkowych nerwów na wakacjach naprawdę nie potrzeba. 


Moim okiem: Spotkałam różnych Bułgariów - miłych i gadatliwych sklepikarzy, taksówkarzy, super sympatyczne babeczki w winiarni w Nessebarze, ale też trudnych w komunikacji kelnerów w porcie czy po prostu zmęczonych całym dniem pracy ludzi. 

Mimo, to na każdym kroku spotykałam osoby, które były pomocne - konduktorka w autobusie przypomniała nam, że wysiadamy na następnym przystanku, pracownik Lidla przeczytał nam etykiety po bułgarsku łamanym angielskim tłumacząc co to właściwie jest. Styl bycia na recepcji, był jedynym, który mnie zaskoczył, bo czułam się obsłużona jak na taśmie produkcyjnej. Szybko spisane dane z paszportu, karta do pokoju i kartka A4 po angielsku z mapką ośrodka, wszystko jest wyjaśnione "next, please" - pragmatycznie i ekspresowo. 


6. Stosy chińskich podróbek

Masa stoisk z chińskimi podróbkami. Chanel, Dior, Levis, MK, CK, a wszystko co tylko za kilkadziesiąt złotych! No i wszyscy na ulicach chodzą w rzeczach od najlepszych projektantów – cóż za bogaty kraj!

Moim okiem: 100% prawda, Słoneczny Brzeg to europejska stolica kiczu, tandety, podróbek ogólnie jarmark i to niskiej jakości. 


7.  Tylko gdzie się tu.. położyć…

Na plażach są leżaki. Ale wszystkie płatne. Żeby się darmowo wygrzać trzeba położyć się na piasku – normalka, ale, ale.. musimy się usadowić za liniami. Takie odcinki są wyznaczane co kilkadziesiąt metrów i zmieści się w takim kwadracie może z 8 rodzin… na tak wiele ludzi, ciężko znaleźć wygodne i w miarę odosobnione miejsce. 


Moim okiem: Leżaki i materace są płatne ceny to 8-10lv za dzień. Nie próbowałam plażowac w Słonecznym Brzegu, ale odchodząc kawałek od promenady jest już plaża bez miejsc wyznaczonych, także kwestia spaceru plażą kawałek od knajp. 

Świetna mała i nieużywana praktycznie plaża jest przy starym mieście Nessebaru. Ponieważ miasto turyści zwykle wpadają zwiedzać to plaża przy starym mieście, za teatrem antyczny jest właściwie niewykorzystana ;) 

pusta plaża Nessebar, stare miasto:

Do tego piękne plaże oferuje Święty Włas, a wybrzeże jest długie i spotkamy zarówno plażę piaszczystą jak i kamienisty brzeg - dla każdego coś. Do tego jeśli chcesz mieć prywatność na plaży, to musisz iść od rana np. Od 7 rano, albo przyjechać we wrześniu, gdy jest już po sezonie i tę opcję bardzo polecam. 


8. Kantory

Trzeba uważać na kantory uliczne. Euro należy wymieniać tylko w oficjalnych kantorach Crown lub w hotelu. Inne niestety pobierają bardzo wysokie prowizje, o których nawet nie zdajemy sobie na początku sprawy.


Moim okiem: Warto też pamiętać, że za wypłatę BGN (lew bułgarski, lv) bankomaty pobierają prowizję, ok 2-5% transakcji. Bankomaty eurocash biorą stałą prowizję 7lv do wypłaty 500lv, więc nie opłaca się wypłacać małych kwot. Najbardziej opłacalna opcja to moim zdaniem karta Revolut ze względu na najniższy kurs walut (napiszę o niej więcej), a płatność kartą czy telefonem wykonamy w restauracjach, sklepach i większości miejsc (poza plażowymi sklepikami, które tuż przy plaży przyjmują płatność tylko gotówką). Polecam wzięcie ze sobą ok 200lv w gotówce na wyjazd. 
 

9. Brak wifi

Jest to jedno z niewielu miejsc na świecie, gdzie w hotelach i na mieście raczej nie spotkamy darmowego wifi i pozostaje nam korzystać z danych komórkowych. (2019)


Moim okiem: Nie wykluczam, że 4 lata temu tak było, ale jestem w 2023 - wifi w hotelu jest szybkie i na terenie całego ośrodka też w ogrodzie i na basenach zewnętrznych. Nie słyszałam też od znajomych, by nie było WiFi w hotelu. W Słonecznym Brzegu w Hotelu Leo byłam w 2013 i wtedy też wifi było. 

Nie ma WiFi na plaży. Niektóre bary przybrzeżne mają WiFi niektóre nie. Hotspot wifi widziałam jeden na promenadzie, ale nie łączę się w takich miejscach do publicznej sieci. W Słonecznym Brzegu wzdłuż głównej ulicy w restauracjach WiFi raczej jest, ale nie jest to standard (co może niektórych zaskoczyć) trzeba zwykle dopytać. Jeśli jest, to kelner przyniesie nam nazwę i hasło na karteczce. 
Miło zaskoczyła mnie cena internetu w roamingu EU, za 19zł mam pakiet 5 GB, później 10zł za 1GB. Przez cały wyjazd nie wykorzystałam tych 5GB, a używałam Google maps, szukałyśmy recenzji knajp, pisałam na messagerze i wysyłałam zdjęcia insta itp. 
W sklepach dostępne są karty GSM za 5lv 10GB internetu i połączenia do wszystkich sieci, ale trzeba zarejestrować kartę na nr paszportu i dowód polski nie wystarczy (tak samo jak w Polsce i całej EU karty GSM trzeba zarejestrować). 


10. kolor wody w Google Grafika zakłamany

Jeśli chcecie szczycić się rajskim kolorem wody, to na pewno nie w Bułgarii. Gwarantuję Wam, że odcień jest ten sam, co polski Bałtyk, tylko może jest trochę bardziej przejrzysta. 

Moim okiem: Kolor wody zależy od miejsca, jeśli jesteś w zatłoczonym miejscu to nie spodziewajcie się pięknego błękitu, natomiast woda jak woda, kolor zależy od oczu patrzącego 😆

Moim aparatem w telefonie, bez filtrów. 







Dajcie znać, czy te punkty was zniechęcają!

2 komentarze:

  1. Nie byłam nigdy w Bułgarii, ale nie zgodzę się, że za komuny było tak brudno i niechlujnie. Brudasy wszędzie się znajdą, na moim osiedlu też nie brakuje, a żyjąc w czasach komuny takiego syfu sobie nie przypominam. Ulice były czyste, bloki były sprzątane, każdy pracował. Nie było takiego nieróbstwa jak dziś, chociaż były też i ciemne strony.

    OdpowiedzUsuń
  2. Pamiętam, że za moich licealnych czasów, wiele znajomych każde wakacje spędzało właśnie w Bułgarii. To mnie bardzo zniechęciło, ponieważ dla mnie wakacje nierozerwalnie wiążą się ze spokojem, odpoczynkiem, nawet tym aktywnym. Dlatego obieram kierunki nieimprezowe, a takie, z których wrócę z pięknymi zdjęciami i doświadczeniami :)

    OdpowiedzUsuń

Adbox