20 dni do świąt – Wyzwanie grudniowe #1: "Nie mam się w co ubrać"
Dziś zaczynam od tematu, który wkurza mnie od lat: „Nie mam się w co ubrać”.
W końcu nie mam się w co ubrać
No właśnie – kto z nas tego nie mówił, stojąc przed szafą pełną rzeczy? Tyle że u mnie to zdanie ma nowy sens: nie mam się w co ubrać, bo mam za dużo ubrań, których... w ogóle nie noszę.
Są tam ciuchy, które kiedyś lubiłam, ale przestały być w moim stylu. Są takie, które kupiłam w lumpeksie, bo cena była świetna, ale po powrocie do domu przestały mi się podobać. Są też ubrania, które teoretycznie „czekają na lepsze czasy” – wiecie, na moment, aż schudnę lub zmienię gust. Ale ile można czekać?
Domowe dylematy
Zawsze dzieliłam ubrania na te „do chodzenia po domu”, „do wyjścia” i „na specjalne okazje”. Wyniosłam to jeszcze z domu, bo lata 90. uczyły nas wielu praktycznych zasad…
Problem w tym, że te domowe to często stare, znoszone rzeczy, których wstydziłabym się, gdyby nagle wybuchł pożar i musiałabym wybiec na ulicę. Dlaczego więc w ogóle je trzymam?
Wyobrażacie to sobie, jesteście w swoich wytartych jeansach z dziurą w kroku, które od kilku prań już mają więcej prześwitów niż nitek…
Postanowiłam to zmienić. Domowe ubrania mogą być wygodne, ale nie muszą być dziurawe ani takie, których nie chciałabym pokazać sąsiadom. Wolę mieć zwykły bawełniany dres dres, który sprawdzi się i w domu, i na szybki spacer z psem i na siłownię, niż stos rzeczy „na wszelki wypadek”.
Wiem co mówię, bo ja dosłownie mam stosy rzeczy, które są jakoś posortowane w stosach. Niby wiem co gdzie mam, ale gdy dochodzi co do czego noszę może 10 rzeczy na zmianę przez wszystkie sezony. Posiadanie garderoby jest spoko, ale znowu zmieniło się w zbieractwo…
Plan działania
Moje wyzwanie zaczynam od generalnych porządków w szafie. Pozbywam się rzeczy, które:
- są za małe,
- nie pasują do mojego dzisiaj stylu,
- nigdy nie założyłabym ich na ulicę,
- są z poliestru i innych sztucznych materiałów, które źle się noszą, pocę się i tyle
Te, które są w dobrym stanie, oddam do Caritasu albo sprzedam – ale tylko jeśli naprawdę warto. Ubrania za 5 zł? Nie, dziękuję. Nie mam ochoty spędzać godzin na wystawianiu ich w aplikacjach, a potem odpisywaniu na wiadomości, biec do paczkomatu i tracić godziny. Na Vinted wystawię tylko to co warto by jeszcze chwilę zajęło mi miejsce w szafie na czas czekania na zakup czyli ubrania od 15 zł w górę.
Reszta poleci na szmatki albo do kosza.
Co zostanie?
Mój cel to szafa, w której mam:
- kilka rzeczy na specjalne okazje, kilka znaczy 2-4 sukienki i 1-2 naprawdę fajne marynarki i to koniec
- 7 codziennych zestawów, które mogę dowolnie miksować,
- jeden wygodny dres, dwie pary wygodnych legginsów
- ubrania dobre jakościowo: bawełna, wełna, wiskoza
- rzeczy których praktycznie nie muszę prasować
- Tylko takie które są w moim rozmiarze i lubię jak w nich wyglądam
Konkretnie, chcę garderoby pełnej „basiców” – takich, które sprawdzą się i w pracy, i na kawie z przyjaciółką, i w domu.
Co najlepsze - ja wiem że nie muszę nic kupować! Bo w szafie mam wszystko by stworzyć sobie swoją wersję Capsule Closet!
Dlaczego to robię?
Bo chcę zacząć nowy rok z czystą głową i przestrzenią – także w mojej szafie. Zamiast tracić czas na zastanawianie się, „co dziś założyć”, wolę mieć wszystko pod ręką i zawsze czuć się dobrze w tym, co noszę.
To moje pierwsze grudniowe wyzwanie. A Ty?
Może też spojrzysz dziś w swoją szafę i powiesz sobie: „czas na zmiany”?
O celach na nowy rok ✨💫 cele, które wreszcie dotrzymasz
Fajne wyzwanie. Ja też mam zawsze problem z tym, że nie mam się w co ubrać, a szafa pełna.
OdpowiedzUsuń