Mój rejs do Szwecji (Stena Line)

Kiedy ostatnio zrobiliście coś po raz pierwszy? My w tym roku postanowiliśmy zaryzykować i popłynąć promem. Nowe  zawsze nas przyciąga, a że nigdy wcześniej nie płynęliśmy promem wybraliśmy się do Szwecji, chociaż sam cel trochę nie ma znaczenia o czym później.  Gdy rzuciłam ten pomysł na głos spodziewałam się w domu oporu, a usłyszałam "Czemu nie?". Za niecałe 900 zł dla dwóch osób spakowaliśmy się i ruszyliśmy nad morze! Zgoda nie jest to 'tania' impreza, ale też nieosiągalna ;) 

I tu podkreślę, że nasz cel to prom a nie Szwecja. 

Niektórzy mogą zapytać: "Ale po co płynąć praktycznie bez schodzenia na ląd???"

Dla nas odpowiedź to sama podróż promem była celem. Owszem prom zatrzyma się w w porcie w Karlskronie w Szwecji, ale wiedzieliśmy, że tylko na 1.5 godziny. Chcieliśmy doświadczyć tego, co nad morzem widzi się tylko z lądu. W Grecji, Włoszech czy w Bułgarii wszędzie widywaliśmy promy żartując też z ludzi, którzy wybierają taką formę podróż praktycznie wybierając X czasu w hotelu na wodzie. Tym razem zamiast się śmiać czas zobaczyć, jak wygląda życie na pokładzie i mieć ten smak "luksusowych wakacji".

Wypływamy z Gdyni

Promy Stena Line (bo tę konkretną opcję wybraliśmy) odpływają w terminalu z Gdyni, dokąd łatwo dotrzeć. Ma to dla nas znaczenie, bo nie braliśmy auta. Nasza podroż to pociąg Warszawa-Gdynia, nocleg (prom wypływa rano). Dodam, że noclegu nie liczę do kosztów całościowych, bo boliśmy u rodziny.  O świcie komunikacją miejską prosto do portu. Wysiedliśmy dosłownie 50 metrów od wejścia do terminalu, więc łatwość znalezienia się 10/10! 


W środku czeka na nas automat do odprawy. Wpisujemy numer rezerwacji, szybki skan dowodu osobistego i w mgnieniu oka otrzymaliśmy wydrukowane bilety, które jednocześnie służą jako klucze do kajuty.


Cała procedura zajmuje może pięć minut. Choć zalecano pojawić się godzinę przed odpłynięciem, wszystko poszło sprawnie, więc mieliśmy jeszcze sporo czasu na spacer do okoła. Wejście na prom otwarto około 8:40, a punktualnie o 9:00 wypłynęliśmy z portu. Załoga przywitała nas serdecznie i pokierowała do naszej kajuty.


Warto dodać, że nasza odprawa była wejściem dla pieszych! Kolejka samochodów daje do myślenia, że godzina wcześniej to dobry wybór, jeśli na prom zabierasz swoje auto.


Pierwsze wrażenia z kajuty

Przyznaję, obawiałam się, że kajuta będzie klaustrofobiczną klitką. Ku naszemu zaskoczeniu okazała się całkiem ok! Dwa wygodne łóżka na dole, dwa składane u góry. Do tego lustra powiększają przestrzeń, telewizor z polskimi kanałami, radio i półka na drobiazgi i oczywiście okno z widokiem na wodę! Mini łazienka z prysznicem, umywalką i toaletą próżniową, wszystko czyste i schludne. Woda pod prysznicem miała idealną temperaturę – choć regulacja pozostawała dla nas tajemnicą. Jak ktoś odkrył jak się zmienia temperaturę wody, może dać mi znać ;D

Śmialiśmy się nawet, że nasza niewielka kajuta to praktycznie apartament studencki a nawet przestronna kawalerka w Warszawie. 

Co oferuje prom?

Na piętrze znajdziemy strefę rozrywki. Automaty do gier, cymbergaj, boks – każda atrakcja za ok. 20 SEK - koron szwedzkich. Obok duży sklep bezcłowy z kosmetykami, alkoholem, pamiątkami i słodyczami. Ceny kosmetyków były naprawdę okazyjne, ale jedzenie już mniej. Warto pamiętać, że sklepy i restauracje są otwarte w określonych godzinach, więc lepiej sprawdzić harmonogram, by nie przegapić okazji. Zazwyczaj otwierają się po 2h (raz na 3-4h).

Na korytarzach mija się automaty do gier hazardowych – jednoręcy bandyci kuszą kolorowymi światłami. Płatności na statku można dokonywać w koronach szwedzkich, złotówkach i euro, choć ceny podane są w koronach. Płatność kartą również jest możliwa, co było dla nas dużym ułatwieniem, bo nie przygotowaliśmy się na tyle okazji do wydatków.


Też dla dzieci

Prom ma też strefę dla dzieci – dwie konsole XBOX były nieustannie okupowane przez najmłodszych pasażerów (zawód na twarzy Twojego faceta bezcenny). Obok jest też plac zabaw i kawiarnia dla rodziców. Widzieliśmy też strefę SPA z basenem, sauną i możliwością zamówienia masażu (oczywiście za dodatkową opłatą).

Kulinaria na pokładzie

Piętro niżej znajdowała się recepcja i wyjście na pokład. Natomiast na 9 piętrze czekała na nas restauracja, bar w kształcie statku i kawiarnia. W restauracji można było zjeść smaczny posiłek w sensownej cenie – danie dnia za około 35-40 zł, a napoje z dolewką bez ograniczeń 10 złotych. Miejsca z widokiem na morze były idealne, by nacieszyć się celem naszej podróży. Bezkres morza daje dużo refleksji

Internet na morzu

Jeśli chodzi o łączność ze światem, darmowe Wi-Fi dostępne jest przez pierwsze 30 minut. Warto pamiętać, by wyłączyć transmisję danych w telefonie – na morzu nie obowiązuje standardowy roaming i można zdziwić się stawką operatora. Nie znalazłam, żadnej sensownej aplikacji, która ogarnia temat Internetu na wodzie, więc na tę okazję się nie przygotowałam, a transfer danych wyłączyłam, po SMSie od operatora, że zaczynam pakiet 150 zł za rozpoczęty 1GB danych poza abonamentem - heh.

Jest oczywiście specjalne miejsce na statku z płatnym Wi-Fi i pięknym widokiem na wodę. Dobre by usiąść z laptopem, książką czy tylko muzyką.

Wieczorne atrakcje

Na 9. piętrze znajduje się też bar-klub, gdzie po zmroku odbywają się imprezy. Planowaliśmy się tam wybrać, ale delikatne kołysanie statku (załoga wspominała o niewielkim sztormie) sprawiło, że zasnęliśmy szybciej, niż planowaliśmy. Trudno, może następnym razem!

Przypływamy do Szwecji

Do portu w Szwecji dotarliśmy około 21:00. Niestety, było już ciemno, więc jedynie światła na lądzie wskazywały nam, że jesteśmy u celu. Szybki wypad na ląd, kupienie pocztówek w Karlskronie (cena pocztówek w Szwecji 20-30 SEK - czyli do 3 euro 😱), korzenna herbatka i koniec czasu. Po krótkim postoju, statek ruszył w drogę powrotną do Polski, którą przyznam szczerze - przespałam.

Czy warto?

Moim zdaniem: TAK. Było to dla nas nowe doświadczenie, a warto czasem spróbować coś nowego. Prom to tak naprawdę hotel na morzu z mnóstwem atrakcji i niesamowitą atmosferą. Nie odczuwa się mocno bujania, a przy tylu zajęciach można zapomnieć, że jest się na wodzie. 

Na pewno kiedyś to powtórzymy, może tym razem wybierzemy rejs z możliwością dłuższego zejścia na ląd i zwiedzania.

A Wy? Macie już plany na kolejną podróż? Może zainspirowałam was, by wyruszyć w rejs?

2 komentarze:

  1. Fajna musi być taka podróż, chętnie bym się wybrała :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Warto próbować złapać ceny okazyjnie. Moja koleżanka znalazła ofertę, że drugi bilet był -70% taniej i z tego co wiem w przyszłym roku Stena Line obchodzi 30 lecie w Polsce i też mają być dobre promocje. Będziemy na pewno polować na obniżki i tym razem popłyniemy tak by 1 dzień spędzić na lądzie

      Usuń

Adbox