Czy dieta RAW jest zdrowa i bezpieczna? - historia prawdziwa


Pytanie w tytule może wydawać się głupie czy śmieszne. W końcu tyle jest diet, ludzie ciągle z nimi eksperymentują, a zwolennicy diety raw są przekonani, że jest ona lekiem na całe zło. Jedzenie roślin przecież nie może być szkodliwe.

Temat zaczyna się od mojej koleżanki, która na dietę raw przeszła w zeszłym roku. W sumie na surowej diecie przetrwała mniej niż 1.5 roku. Przetrwała to bardzo dobre określenie tego co się z nią działo, ale pokolei.

Czy jest dieta RAW

Nie każdy mógł się z tą nazwą spotkać. Dieta raw czy też inaczej dieta surowa to sposób odżywiania oparty głównie na nieprzetworzonym termicznie pokarmie czyli głównie surowych warzywach i owocach, też orzechach, nasionach i olejach tłoczonych na zimno. W grę wchodzą też suszone i lekko gotowane opcje, pod warunkiem, że nie przekracają ok. 40st czyli temperatury do jakiej można podgrzać naturalnie za pomocą słońca. W wersji dla wytrwałych wchodzą też moczone i suszone strączki.

Zwolennicy diety raw twierdzą, że temperatura powoduje nieodwracalne zmiany w białkach i zmniejsza przyswajanie witamin z roślin.

"Zdrowa" piramida dla diety RAW:



W diecie raw z tego co wiem nie je się mięsa i nabiału - obróbka mięsa czy wytworzenie wymaga podgrzewania. Odważni spożywają jajka i ryby na surowo.

Problemy z dietą RAW

Jakkolwiek trudno się kłócić z tym, że obróbka termiczna zmienia właściwości jedzenia jest wiele aspektów, które są po prostu dla człowieka niebezpieczne.

Mało kalorii i makroskładników

Spożywając jedynie surowe i lekko suszone warzywa trudno jest dostarczyć potrzebną dawkę kaloryczną. Co więcej ciężko w ten sposób zapewnieć odpowiednie proporcje białka / tłuszczy do węglowodanów. 

Za mało mikroelementów

Ludzie zjadają więcej, dzięki temu, że pokarm jest wstępnie obrobiony, tym sposobem zapewniami sobie dostarczenie oprócz dziennej dawki energii także wszystkich witamin i minerałów. Mimo, że witarianie spożywają ogrom warzyw często jest to za mało, by zapewnić dobrą dzienną dawkę. Dla porównania w diecie wegańskiej również opartej na roślinnach spożywa się sporo strączków, w tym po obróbce np. nabiał roślinny (często fortyfikowany wapniem), tofu (źródło wapnia i żelaza) oraz inne takie jak tempech, kotlety sojowe. W przypadku diety RAW przy małej podaży kalorycznej i przy braku rozsądnego zarządzania mikroskładnikami łatwo o ogromne niedobory. Chociaż jednocześnie dieta jest bardzo bogata w witaminy.

Ryzyko zatrucia

Obróbka termiczna pozwala też usunąć wczesne, jeszcze nie zauważone lub przeoczone procesy gnilne. Nawet, jeśli nasze buraki były już nadwiędnięte, a marchewka taka nie najładniejsza, to pieczenie, gotowanie i smażenie zapewnia, że nie zatrujemy się lekko nadwiędniętymi warzywami i owocami - przy diecie surowej jest to realne ryzyko. Podobnie z grzybami - już wczesne etapy psucia są dla naszego układu pokarmowego niewskazane.

Ryzyko zarażenia się pasożytami

Pasożyty wewnętrzne, cała biologiczne grupa płazińców, przedostają się z zanieczyszczonej żywności. Jaja tasiemców znajdują się na warzywach i owocach, popularne są zakażenia z surowego mięsa ryb. Nicienie raczej w mięsie (mięsa witarianie nie jedzą) i rybach. Niedomyte lub niewykryte zwykle zabija wysoka temperatura - przy jedzeniu na surowo ryzyko zarażenia pasożytem wzrasta znacznie.

Dieta RAW w praktyce

Klaudia przez pierwsze kilka miesięcy była najszczęśliwszą osobą na świecie. Chodzącą reklamą diety surowej. Chwaliła sobie fakt, że zrezygonowała z cukru (uzyskiwany jest przecież przez obróbkę w wysokiej temperaturze), słodyczy, mięsa i nabiału. Mięso ograniczała w sumie od dawna, więc dużego problemu nie było.  

Do tego włączyła aktywność fizyczną, co jednocześniej zwiększyło jej apetyty i faktycznie była wstanie zjadać więcej warzyw i owoców. Jej posiłki na instagramie wyglądały bardzo efektownie - owsianka-namaczanka pełna owoców, koktajl owocowy na wodzie kokosowej, sałatka warzywna z orzechami, makaron cukiniowy z surowym sosem pomidowowym (blendowane smoothie z pomidorów), batony orzechowe, raw pizza. 

Na początku była zachwycona poprawą kondycji włosów, paznokci, cery (możliwe że skorelowane z nadchodzącą wiosną i latem). Dodatkowo udało jej się schudnąć i poprawić figurę z czego była szczególnie zadowolona i jeszcze restrykcyjniej przestrzegała swojej diety.

Z czasem jednak przestało być tak pozytywnie. Jednak zaczęło jej brakować produktów zbożowych, chleba, makaronu i czegoś "cięższego", ale się nie poddawała. Miała wrażenie, że czegoś brak jej w diecie, choć nie miała "smaka" na coś konkretnego. 

Problemy ze zdrowiem a dieta RAW

Zaczęła też odczuwać łatwiejsze męczenie się. Mimo uprawiania sportu i spożywania sporej ilości roślin pod wszelkimi formami zaczęła opadać z sił. Trening 1godzinny, który wcześniej robiła bez problemowo (z wysiłkiem, ale osiągalnie) stał się już po pół godziny bardzo męczący. Zaczęła mieć problemy ze swoim czasem na bieżni czy w ogóle w trakcie treningów potrzebowała przerw. 

3 razy zdarzyło jej się w tym czasie zatrucie. Nie groźne - biegunka, a raz też wymioty. Nie zarzucała winy na sposób odżywiania.  Mimo, że niewiele osób przechodzi zatrucie raz na rok, a co dopiero 3 w kilka miesięcy (przynajmniej te o których ja wiem). Przy takiej ilości błonnika to przecież może się zdarzyć (tak twierdziła). Obserwowałam wszystko z boku, martwiłam się, ale starałam się nie doradzać. Wiem, jak mnie irytują osoby, które zaglądają mi w talerz.

Sama zaniepokoiła się dopiero, gdy zwróciła uwagę na swoje włosy (Klaudia jest naprawdę włosomaniaczką) - zaczęły znacząco wypadać, paznokcie też zrobiły się bardziej elastyczne, miękki, chociaż jeszcze nie łamliwe. Wstępnie zrzuciła winę na szampon / odżywkę i zwiększyła ilość orzechów w diecie, wróciła do olejowania. Na chwilę efekt był i jej włosom wszystko pomogło. Na paznokciach i tak zakładała hybrydy na sylwestra.

Przełom nastąpił na początku tego roku. W między czasie rozregulowały jej się cykle miesiączkowe. Stały cykl miesiączkowy jest u kobiety oznaką zdrowia, nagłe zmiany długości cykli nie muszą od razu niepokoić, jeśli jednak waha się utrzymują powinno się to skonsultować z lekarzem. Wcześniej jej regularne cykle się trochę rozregulowały. Tak z 2-3 były o innych niż zwykle długościach, ale w granicy 28-35. Na początku tego roku jej okresy w ogóle zniknęły!

Przez 3 miesiące nie miała okresu w ogóle. Gdy się pojawił to czas trwania krwawienia był krótki (2 i pół dnia) i bardzo skąpy. Już podstawowe badanie krwi wskazało niskie czerwone krwinki, a dodatkowe zalecone szczegółówe nadania również niedobory.

Co teraz?

Obecnie Klaudia wróciła na dietę prawie tradycyjną (z ograniczeniem mięsa, bez nabiału, za to ze sporą ilością alternatyw wegańskich bezmlecznych). Nie do końca z własnej woli, ale ugieła się dla zdrowia. Suplementuje żelazo w proszku i dorzuca je do koktajli. Oprócz tego ma dietę od dietetyka. Pokrywa jej zapotrzebowanie kaloryczne + wszystkie mikro i makro.

Dopiero teraz zaczęłyśmy lustrować blogi, z których gotowała i się zachwycała. Większość istniała krócej, niż 2 lata. A te o dłuższym stażu zwykle były to blogi kulinarne, które też udostępniały przepisy raw. Jedna nawet nagrała filmik na yt, dlaczego po 2 latach przestała być raw i jest tylko vegan. (Problemy z jelitami i spadek wagi).

Dajcie znać jak wasze doświadczenia. Jesteście RAW znacie kogoś na diecie surowej?

4 komentarze:

  1. Mnie już życie dawno nauczyło, że we wszystkim trzeba mieć umiar i trzeba osiągnąć balans. Dotyczy to również diety oczywiście. Nie umiałabym jeść tylko surowizny ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Pierwszy raz spotykam się z tą dietą. Szczerze powiedziawszy brzmi dosyć okrutnie. Sama niedawno stosowałam u siebie dietę owocowo-warzywną, ale tylko przez dwa tygodnie, żeby oczyścić organizm z toksyn. Nie wyrzekałam się gotowana i pieczenia warzyw. Zdecydowanie łatwiej jest przyrządzić z nich jakiś konkretny posiłek, niżeli wcinać "na sucho". Półtora roku to chyba lekka przesada z dietą. NIe jestem dietetyczką, ale wiem, że człowiek na samych roślinach nie wyżyje.

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo ciekawy wpis! Czytało się przyjemnie choć napisany jest bardzo rzeczowo i konkretnie, co w sumie idealnie pasuje do tematu, który mimo wszystko błahy nie jest.
    Nigdy nie próbowałam takie diety, właściwie od zawsze jestem na diecie tradycyjnej, ale nie zamykam się na nowe propozycje, perspektywy. Mimo wszystko na rodzaj diety, o którym piszesz bym nie przeszła. Na pewno nie dałabym rady spożywać sporych ilości owoców i warzyw, bo wiem z doświadczenia, że często jest mi niedobrze, gdy przesadzę. Gdy widzę, że ktoś sam zjadł na jeden posiłek kilo truskawek to od razu czuje jak żołądek mi się przewraca. Zdecydowanie dużo bardziej bym się męczyła.
    Natomiast jestem zwolenniczką umiaru i sama stosuje go na co dzień. Staram się jeść wszystko, ale z głową. Zwracam jedynie uwagę na ciężkie potrawy, bo wiem, że mój żołądek niejednokrotnie miał problemy z trawieniem.
    Myślę, że taki rodzaj diety nie jest dla wszystkich. Może w krajach gdzie owoce i warzywa są dobre przez cały rok to się sprawdza, ale w Polsce nieco ciężej jest o dobre i świeże rośliny poza sezonem :)
    Pozdrawiam cieplutko!

    OdpowiedzUsuń
  4. W swojej wegetariańskiej diecie często korzystam z soków swojskiej roboty które wyciskam wg. przepisów terapiasokami.pl/dlaczego-warto-pic-soki. Takie naturalne witaminy i enzymy w sokach świetnie dbają o moje zdrowie i dają energię. Na całkowitą dietę raw chyba bym nie przeszła, ale owoce, warzywa i soki mam zawsze w swoim menu.

    OdpowiedzUsuń

Adbox