Są wieczory takie jak ten, że nadchodzą mnie bardzo melancholijne myśli. Zaczynam szukać dziury w całym, czy doszukiwać się elementów rzeczywistości wartych poprawienia. Potrzebuję tego czasem, żeby być lepszym człowiekiem.
Właściwie wszędzie atakuje nas słowo SUKCES - z tytułów gazet, z telewizji, bilbordów czy Internetu. Coachingowe hasło w nas uderza.
Sukces nie przychodzi sam i nie ma sukcesu za darmo — to takie oczywiste. Nasi rodzice, mentorzy, nauczyciele od dziecka wpajali nam, że sukces osiąga się ciężką pracą, wytrwałością i ambicja. Jednak z biegiem czasu coraz częściej w różnych sytuacjach zastanawiam się, czy to prawda.
Czy przypadkiem większej roli nie gra czynnik nazywany szczęściem, fortuna, fuksem, fartem czy czymś podobnym? I czy przez to nie nastała moda na łatwe sukcesy, które przychodzą relatywnie małym nakładem sił? Czy ciężka praca nie stała się niemodna i odrobinę wyświechtana, skoro można łatwiej, dzięki szczęściu, trochę efekciarsko, ale skuteczniej?
Dorosłość doprowadza mnie to wniosku, że ciężka praca nie musi prowadzić do sukcesu. Starasz się, ale mimo to gorsi od Ciebie dostają to, na co Ty zasłużyłaś, a oni nie, bo np. mają koneksje, umiejętność dobrego ukrywania braku kompetencji, zdolność manipulacji.
Inni też mają tzw. farta i żyją zgodnie z zasadą "mniej wyrąbane, a będzie Ci dane".
Im jest zdecydowanie lepiej, bo nie przeżywają codziennej goryczy odrzucenia i porażki.
Ludzkość przyzwyczaiła się do łatwego życia, łatwych wyborów i nieskomplikowanych rozwiązań. Odzwyczaiła się natomiast od rozwoju osobistego i budowania własnej świadomości, pogłębiania wiedzy.
Dobrze jednak mieć w sobie głód wiedzy, poznania, doświadczeń - jednym słowem życia. Rozwijanie talentów i osobowości powinno prowadzić do szczęścia. Nie stawiałabym między szczęściem, a sukcesem znaku równości. Wiele młodych osób dzisiaj wierzy, że sława, sukces to jedyne co się liczy. Liczą szczęście w liczbie lajków, followów i serduszek pod zdjęciem.
Czy przypadkiem większej roli nie gra czynnik nazywany szczęściem, fortuna, fuksem, fartem czy czymś podobnym? I czy przez to nie nastała moda na łatwe sukcesy, które przychodzą relatywnie małym nakładem sił? Czy ciężka praca nie stała się niemodna i odrobinę wyświechtana, skoro można łatwiej, dzięki szczęściu, trochę efekciarsko, ale skuteczniej?
Dorosłość doprowadza mnie to wniosku, że ciężka praca nie musi prowadzić do sukcesu. Starasz się, ale mimo to gorsi od Ciebie dostają to, na co Ty zasłużyłaś, a oni nie, bo np. mają koneksje, umiejętność dobrego ukrywania braku kompetencji, zdolność manipulacji.
Inni też mają tzw. farta i żyją zgodnie z zasadą "mniej wyrąbane, a będzie Ci dane".
Im jest zdecydowanie lepiej, bo nie przeżywają codziennej goryczy odrzucenia i porażki.
Ludzkość przyzwyczaiła się do łatwego życia, łatwych wyborów i nieskomplikowanych rozwiązań. Odzwyczaiła się natomiast od rozwoju osobistego i budowania własnej świadomości, pogłębiania wiedzy.
Dobrze jednak mieć w sobie głód wiedzy, poznania, doświadczeń - jednym słowem życia. Rozwijanie talentów i osobowości powinno prowadzić do szczęścia. Nie stawiałabym między szczęściem, a sukcesem znaku równości. Wiele młodych osób dzisiaj wierzy, że sława, sukces to jedyne co się liczy. Liczą szczęście w liczbie lajków, followów i serduszek pod zdjęciem.
Czy jednak warto wbrew światu rozwijać swój potencjał i poszerzać horyzonty?
Moim zdaniem — warto!
ech, sukces to czasami fart, a czasami ciężka praca.
OdpowiedzUsuńSukces dla każdego można znaczy co innego. Wiele jednak zależy od naszej pracy, ale szczęście też ma tu znaczenie.
OdpowiedzUsuńDla mnie sukcesem jest to, co osiągnę ciężką pracą, staraniami wysiłkiem. W innym przypadku mogę mówić o szczęściu.
OdpowiedzUsuńCała prawda. Niestey sukces to praca plus szczęście. Nigdy nie wiemy na co trafimy. obserwuje i pozdrawiam!
OdpowiedzUsuń