Jak się wziąć do nauki języka obcego?

Jakiś czas temu zaczęłam pracować zdalnie, bardzo szybko udało mi się znaleźć zajęcie, które idealnie wpisuje się w moje preferencje zawodowe. Niestety na stałą pracę (8-16) na razie nie mogę liczyć.

Zdaje sobie sprawę, że jest to spowodowane podróżami i brakiem potrzebnych umiejętności, dlatego rok 2019 dedykuję zmianom! Na pierwszy ogień idzie nauka angielskiego, który szczerze mówiąc nie jest zły, aczkolwiek niedoszlifowany.

Dzisiaj chciałabym wam przekazać kilka uwag dotyczących nauki języków obcych. Opowiedzieć o moich odczuciach i metodzie nauki, którą wybrałam, chociaż zaznaczam niekoniecznie jest idealna.

Poszukiwania idealnej metody nauk

Na wstępie wiedziałam, że jeśli zdecyduję się na kurs, to musi być nie za drogi, elastyczny i bez sztywnych ram czasowych (ale nie za luźny, żebym jednak czuła motywację).

Kolejnym kryterium było bogactwo i różnorodność materiałów, metodyczne podejście oraz weryfikacja postępów w nauce. Niestety przy prowadzeniu mojego trybu życia nie wchodzi w grę tryb stacjonarny.

Druga sprawa to koszty– zajęcia prowadzone jako kursy internetowe są dosyć drogie. Na początkowym etapie nauki nie widzę sensu przepłacać za coś, co jestem w stanie opanować sama w domu.

Źródła nauki

Dużą inspiracją był blog Lingwoholik o nauce języków dla każdego. Zajmuje się nie tyle kursami językowymi, ale przede wszystkim metodami nauki wielu języków w tym samym czasie. Jak to robić, by nie stracić motywacji, jakie języki można łączyć, a jakie będą nam ze sobą kolidowały.

Dalej warto też poczytać blogi pisane w języku, w jakim chcemy się uczyć, ale tylko przez nativów!

Po angielsku mogę polecić blog polonization.pl. Leah jest Amerykanką mieszkającą w Polsce. W swoich wpisach dzieli się historią przeprowadzki do kraju oraz różnymi, celnymi i zabawnymi uwagami o życiu nad Wisłą. Dobrze jest czasem spojrzeć na własny kraj z punktu widzenia innych doświadczeń kulturowych.


Jednak kurs?

Zdecydowałam się, że jednak chciałabym wiedzę poukładaną w kurs. Po kilku dniach poszukiwań i porównywań mój wybór padł na wideo kurs online.  Online to idealne rozwiązanie, jeśli musimy postawić na nauczanie na odległość. Z kodem na #blackfriday kupiłam Kurs Polite English i English Vocabulary za 40 złotych! Oba angielsko-angielskie, prowadzone przez native speakerów. Pierwszy okazał się lepszy od drugiego. Do mojej kolekcji dołączył przy okazji kurs technicznego marketingu i o zarabianiu na blogu, ale nie o tym dzisiaj.

Kursy wideo wydaję się fajne, gdyż skonstruowano je tak, aby porcjować nam wiedzę. Mają kilka rozdziałów, filmiki tematyczne, a całość zawiera materiały, które bez problemu przyswoimy w miesiąc ucząc się kilkanaście minut dziennie (oczywiście tempo nauki można zwiększyć i przyspieszyć kurs). Tylko czy miesiąc intensywnej nauki to wszystko czego potrzebujemy?

Swoją drogą fajną opcją są darmowe kursy, z których możemy skorzystać w aplikacjach na telefon. W przypadku darmowej aplikacji, która wymusza  tempo i niby zapewnia, że przyswajasz wiedzę w dawkach łatwych do zapamiętania.

Jak się dalej uczyć?

I tu pojawiają się schody powtarzalność układu. Niestety, takie rozwiązania nie są elastyczne. Może się okazać, że poziom kursów, jednak nas zawiódł (mnie poziom zestawu vocabulary, mimo że filmik promocyjny był świetny).

Najtrudniej się uczyć angielskiego, gdy już się angielski na jakimś poziomie umie i nie wie co dalej.

4 komentarze:

  1. Ja najbardziej lubię uczyć się ze słuchu. Czasem puszczam sobie starą płytę CD i sprzątam, wtedn sposób powtarzam lekcje z angielskiego

    OdpowiedzUsuń
  2. Najważniejsze w nauce jest samozaparcie. Jeżeli jego nie ma to nie będzie efektów. nauka pod przymusem nie będzie efektywna, pieniądze więc na nią wydane będą zmarnowane.

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo ciekawie to zostało opisane. Będę tu zaglądać.

    OdpowiedzUsuń
  4. Naprawdę bardzo fajnie napisano. Jestem pod wrażeniem.

    OdpowiedzUsuń

Adbox