Wyobraź sobie, że budzisz się rano po 9 godzinach snu, a mimo to nie masz siły wstać z łóżka. Wyobraź sobie, że czujesz głód, ale nie dasz rady nic dzisiaj przełknąć, bo każdy kęs wydaje się niemożliwy do przejścia. A w żołądku czujesz ścisk, jakby coś ściskało Cię od środka bez końca. Ból brzucha w toalecie, siedzisz godzinę i boli cię cały dół brzucha. Brzmi koszmarnie? A teraz wyobraź sobie, że to nie jest jeden dzień, ale wiele takich dni – codzienność, która staje się Twoją nową normą.
To właśnie moja rzeczywistość. Życie z chorobą jelit.
Trzy lata temu dowiedziałam się, że mam coś, czego nie da się wyleczyć, że będzie mi towarzyszyć do końca życia. Diagnoza przyszła dwa 2 przed ślubem mojej siostry. Ja leżałam w szpitalu, próbując zrozumieć, jak mam pogodzić się z tym, że pewne rzeczy nigdy już nie będą takie jak wcześniej.
Tu znajdziesz mój wpis O kolonoskopii w znieczuleniu ogólnym (jeśli się boisz zabiegu koniecznie przeczytaj)
Nie ma prostych odpowiedzi na pytania „dlaczego?” i „skąd?” Ta choroba po prostu się zdarza. Musiałam się nauczyć, jak z nią żyć – od nowych nawyków żywieniowych po codzienne wyzwania, które wcześniej były niewidzialne.
Jedzenie, które kiedyś było oczywistością, stało się nagle polem minowym. Nie ma uniwersalnych zasad – wszystko testuję na sobie. Błędy kosztują – czasem jeden produkt powoduje dni bólu i konieczność leżenia z rozgotowaną marchewką i ryżem. Piwo z przyjaciółmi? Może, ale na własne ryzyko, bo cena za jedną butelkę to nie tylko klasyczny kac, ale też coś, co odchorowuje się znacznie dłużej.
Zamiast rezygnować ze wszystkiego, zaczęłam szukać kompromisów. Jem białe pieczywo to co wszyscy dookoła nazywają „niezdrowym,” ale dla moich jelit jest bezpieczne. Staram się nie zadręczać tym, czego nie mogę, i cieszę się tym, co mogę mieć.
Piszę to nie po to, by wzbudzać współczucie, ale by podzielić się swoim doświadczeniem. Bo mimo choroby można spełniać marzenia, rozwijać pasje i żyć w pełni – nawet jeśli czasem wymaga to więcej wysiłku.
A przede wszystkim, dbajcie o siebie i o to, co jecie. Żadne diety cud z internetu nie są warte problemów, które mogą zostawić ślad na lata. Jedzcie to, co kochacie, z umiarem i bez poczucia winy. Życie jest za krótkie, żeby odmawiać sobie rzeczy, które dają nam szczęście.
Mam nadzieję, że ten post doda Wam trochę siły i przypomni, że ograniczenia – choć bywają trudne – nie definiują tego, kim jesteśmy. 😊
To choroba naszych czasów. Są książki o zdrowiu jelit i jak umniejszyć cierpienie. M.in. "Program przywracania równowagi jelitowej", Naturalne sposoby na zespół jelita drażliwego, nietolerancje pokarmowe, wzdęcia i zgagę". Nie wiem, czy znasz te publikacje. warto też poszukać terapii alternatywnych, ale też skorzystać z akupresury, mudry itp. Mam nadzieję, że będzie lepiej. Życzę zdrowia.
OdpowiedzUsuńBardzo ci współczuje i rzeczywiście zbyt rzadko doceniamy to, co mamy.
OdpowiedzUsuńPrzytulam mocno i bardzo Ci współczuję. Ja zaczęłam doceniać jedzenie, które wydawało mi się oczywiste będąc w ciąży i zmagając sie z cukrzycą ciążową.
OdpowiedzUsuńJednak w moim przypadku teraz mogę jeść to co lubię bez większego zastanawiania się czy mi zaszkodzi. Teraz widzę jaki to luksus.
Usuń